poniedziałek, 9 września 2013

VIII rozdział

Dziękuję wszystkim którzy są, dziękuję wszystkim którzy będą...


***
Nowe pokolenie siedziało na przed kominkiem pokoju wspólnego Gryffindoru i opracowywało plan działania. A przynajmniej się starało. James ciągle boczył się na Lily, za wróżenie poza klasą lekcyjną. Rose natomiast zastanawiała się gdzie jest Albus. Miał być dobre 20 minut temu, ale on się nie spóźniał. Dosłownie w tym samym momencie wpadł do salonu młodszy z braci Potterów. Był podenerwowany, blady z rozwianą szatą.
-        Gonił cię ktoś, czy jak? Stary! Kiepsko wyglądasz… - zwrócił się do niego Hugo.
-        Nooo tak jakby. Słuchajcie. Musicie ze mną iść.
-        Gdzie iść? – Rose spytała poważnym tonem.
-        Do wujka. Jest kompletnie pijany…
-        Cooo?! – cała czwórka spytała się chórem, może nieco za głośno wzbudzając zainteresowanie innych Gryfonów.
-        Tak. Drzyjcie się głośniej. Niech inni nauczyciele się o tym dowiedzą. – ironicznie odpowiedział Al. I dodał szeptem tuż nad ich głowami – Jeszcze go… wyleją!
-        Idziemy! – zarządził najstarszy Potter jednocześnie wstając na równe nogi.
Wyszli spokojnie z Pokoju Wspólnego nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Gdy tylko zamknął się za nimi portret Grubej Damy ruszyli biegiem w stronę cieplarni.
-        Och, oby nie zrobił czegoś głupiego! - panna Weasley była kompletnie wytrącona z równowagi.
-        Zamknij się Rose! Tutaj Lily jest od czarnowidztwa. - odparł cały czerwony Hugo.
-        Kretyn! – odparła Lily pokazując język kuzynowi.
Mijali zadziwionych uczniów. Przecież była sobota. Dzień wolny, żadnych zajęć. Zapytał ktoś nawet Jamesa, lecz ten machnął tylko ręką i biegł dalej. Gdy dobiegli – zapukał. Odpowiedziała im cisza, więc spojrzawszy na resztę otworzył drzwi. Tak jak mówił Al - Neville Longbottom był kompletnie pijany. Siedział za stołem, a praktycznie na nim leżał. Pomieszczenie sprawiało wrażenie nie sprzątanego od dłuższego czasu. Resztki jedzenia, puste butelki po whisky, nie pościelone łóżko. Nie... To nie wyglądało za dobrze. Neville zawsze dbał o porządek swojego miejsca pracy, jak i swój własny. Zawsze w czystej szacie, ogolony i uczesany. Jednakże teraźniejszy obraz ukazywał się zupełnie odmiennie. Dwudniowy zarost, pomięta szata. Wiedzieli już, że nie jest za dobrze.
-        Wujku! – Lily szarpnęła Nevilla za szaty, jednakże ten coś wymamrotał i pociągnął solidny łyk z butelki.
-        O nie mój drogi! Koniec picia! – Rose jak chciała potrafiła być przekonująca. Zupełnie jak matka i babcia. Wyrwała mu butelkę z ręki, a James transmutował pozostały zapas w zwyczajną wodę.
-        Nnieee…. jJaaa muszę pić <czknięcie> chhhcę pić… Chcę umrzeć! <beknięcie> – ostatnie wykrzyknął na głos zanosząc się histerycznym szlochem, po czym wstał i padł na barłogu zasypiając w ciągu ułamka sekundy.
Cała piątka wpatrywała się w niego oniemiała. Nie odzywali się przez chwilę. Hugo z Albusem wciągnęli resztę ciała swego profesora na łóżko, natomiast dziewczynki zaczęły sprzątać.
-        Patrzcie! – Lily podniosła leżącą pod ścianą rozbitą ramkę ze zdjęciem przedstawiającym Neville`a i Hannę.
-        Ja wiedziałam, że jest źle. Ale nie aż tak… Popatrzcie na to. – Rose wskazała na pomięty papier na biurku. To był wyrwany artykuł z Proroka Codziennego:

„…Cormac McLaggen, wielokrotny zwycięzca Międzynarodowych Wyścigów na miotłach wziął ślub z Hanną Longbottom, właścicielką „Dziurawego Kotła” na Bahamach. Poinformowano również iż Młoda Para oczekuje swojego pierwszego dziecka…”

-        Słyszałem jakieś plotki o rozwodzie, ale nie sądziłem, że to prawda. Brandon mi mówił, że powiedziała mu Jenny, a jej zdradziła to Sarah… - powiedział Hugo, na co Lily parsknęła śmiechem.
-        Hugo, od kiedy słuchasz plotek? – Rose spojrzała na niego zaciekawiona
-        Jak widać plotki okazały się prawdą. Wujek Neville naprawdę się rozwiódł. - James miał poważną minę, był poruszony.
-        James, napiszmy do ojca. Przyjaźnią się. - Lily spojrzała błagalnie w stronę brata.
-        Dobrze, ale znając dorosłych są o krok przed nami. Tak samo jak w sprawie wizyty u dyrektorki.

***
Pani Brylska przez dłuższy czas nie mogła się uspokoić. Dopiero ziołowa herbata jakąś ją wyciszyła. Ala patrzyła z niepokojem na matkę. Rozumiała, co musi przeżywać, przez własną głupotę i zazdrość. Jeszcze jej wujek, Rudolf. Był złym człowiekiem, gnębił wszystkich dookoła. Cóż się dziwić, że utraciła magię.
-        Mamo, możemy kontynuować? – spytała miękkim głosem jednocześnie łapiąc ją za ramię.
-        Och… Tak. Proszę...
-        Hermiono, mówiłaś w najgorszym przypadku. A w najlepszym?
-        Dochodzenie w moim Departamencie i przesłuchanie. Na niekorzyść działa to iż świadkowie nie żyją, ale sądzę że rozejdzie się po kościach.
-        Napisz tak jak mówiłam. Prawdę od A do Z. Zawiniłam, muszę ponieść karę. – pani Brylska wychrypiała słabym głosem bijąc się w pierś.
-        A co z moimi rękami? –  wyrwało się Alicji.
-        Rękami? – Hermiona nie wiedziała o co jej może chodzić.
Przekonała się gdy młoda Brylska machnęła nimi byle jak. Po chwili wszystkie rzeczy z szaf latały po całym pokoju.
-        Finite Incantatem! – pani Weasley jednym ruchem różdżki cofnęła zaklęcie.
-        No właśnie tak się dzieje jak machnę rękoma. A przynajmniej od dzisiejszego poranka.
Hermiona się zastanawiała co zrobić. Trzeba to jakoś ujarzmić, ale najpierw musi mieć zgodę szefowej. I być po dochodzeniu…
-        Mary, nie poradzę nic dopóki pani Brown się nie dowie. Najpierw dochodzenie, potem magia Alicji. Dodatkowo muszę porozmawiać z McGonagall…
-        W jakiej sprawie? – matka Alicji była zdziwiona.
-        No cóż. Ala musi iść do szkoły…
-        Ale ja chodzę do szkoły! 
-    Wiem, ale chodzi mi o magiczną szkołę...
-    Hogwart! - wykrzyknęła Ala z dumą, że chociaż "coś" wie i dodała - Zgadzam się!
-    Kochanie, a egzamin z matematyki? Nie zapomniałaś o nim? - pani Brylska przypomniała córce, chociaż ta miała szczerą i głęboką nadzieję, że ją to ominie.
-        Skoro tak, to najpierw egzamin. Nauka jest najważniejsza. W tym czasie twoja mama będzie miała dochodzenie, a ja załatwię twój wyjazd do Hogwartu. Zobaczymy co da się zrobić. Masz do nadrobienia dwa lata nauki. Albo wylądujesz z 11-latkami na I roku albo na III, lecz będziesz musiała to w wakacje nadrobić…
-        Uczyć się w wakacje?! Tragedia! – Alicja głośno wyraziła swoje niezadowolenie.
-        Cóż, Króliczku… Jeżeli Profesor McGonagall tak zarządzi, to będzie trzeba posłuchać.
Alicja nawet nie zwróciła uwagi na słowo „Króliczek” , nie cierpiała tego sformułowania. Jednakże wizja porzucenia szkoły, matematyki i jednocześnie nauki w wakacje, kompletnie zbiła ją z pantałyku. Tyle się działo. Życie odwróciło o 180 stopni. Wczoraj była zwykłą dziewczynką, mugolką – jak zwą tych ludzi. A dzisiaj? Czarownica z różdżką, miotłą i księgą zaklęć. To jak sen. Musi się obudzić. Trzeba się uszczypnąć!
-        Auć! – Alicja pisnęła tak samo jak wtedy gdy budka telefoniczna ruszyła w dół.


***


Tato,
Piszę pokrótce te słowa w imieniu całej naszej piątki. Spotkało nas ostatnio coś niepokojącego. Otóż Al znalazł wujka Neville`a pod wpływem alkoholu. Prawdę mówiąc… on był kompletnie pijany. Dowiedział się o ślubie i ciąży Hanny, zdemolował swój gabinet. Posprzątaliśmy i nikomu nie powiedzieliśmy.
Wiesz coś o tym? Porozmawiaj może z nim. Dziewczyny się martwią. Boimy się też, że jak to się zacznie powtarzać, to w końcu zostanie zwolniony. A naprawdę wszyscy lubimy go jako nauczyciela i opiekuna Gryffindoru. I jest naszym wujem. Nie wiążą nas więzy krwi, ale wiemy że go cenicie, a on ceni Was. Przyjaźnicie się!!

Wiemy że coś zaradzisz, ucałuj od nas mamę.
                                          ~ James

Przeczytał go raz jeszcze, po czym zwinął i przywiązał do sowiej nogi. Leć, zanieś go tacie – wyszeptał w stronę płomykówki i puścił ją. Stał patrząc jak znika za drzewami Zakazanego Lasu, po czym ruszył w stronę zamku.

Obserwatorzy