wtorek, 24 grudnia 2013

Sensualna...

...świątecznie i przepraszająco :(

Po pierwsze: planowałam dodać własne wykonanie świątecznej piosenki, jako osłodę na długie oczekiwanie, ale wiem że Wasze uszy by tego nie zdzierżyły, dlatego będą zwyczajne życzenia:


Zdrowych, spokojnych świąt w gronie rodzinnym,
ŚNIEGU!, wspaniałych prezentów, 
odpoczynku od
trosk i zmartwień, prawdziwych przyjaciół,
wielkiej, ogromnej miłości do grobowej deski... ;)
Dla dziewczyn: aby poszło w: (.)(.), a nie w ).(   
Dla chłopaków: niech wam pójdzie w mięśnie ;P

- Wasza Sensualna


Po drugie: przepraszam, za tak długą nieobecność! Powód - uczelnia. Przychodziłam z zajęć tak wyczerpana, że marzyłam tylko o prysznicu i spaniu. Nerwówka, stres itd. 
Dopiero teraz znalazłam chwilę, aby dokończyć XII rozdział i go wstawić, poziom jednak spadł. 
Czuję, że nie jest najlepszy. Popracuję nad sobą i będzie lepiej :D

XII rozdział


„…Wszystko się w końcu ułoży. Kocham Cię! Mama.”

Po raz setny czytała list od matki. Kolejny z więzienia, ale pierwszy odkąd zamieszkała w domu państwa Weasley. Spojrzała na zegar wiszący na brzoskwiniowej ścianie. Za jakieś 30 minut ma wrócić wujek Ron z Rose i Hugo, których będzie miała okazję w końcu poznać. Wiedziała jak wyglądają. Salon był pełen rodzinnych, ruchomych fotografii. Podeszła do białej, drewnianej toaletki i przyjrzała się swojemu odbiciu. Lepiej nie będzie – pomyślała i pomalowała usta bezbarwnym błyszczykiem. Nie stroiła się zbytnio. Nawet tego nie lubiła. Założyła luźne spodnie w aztecki wzór i szmaragdową bokserkę. Na sam koniec związała włosy w wysoki kucyk. Zadowolona zeszła na dół, pomóc krzątającej się do obiadu Hermionie. Gdy weszła do jadalni oniemiała. Masywny, dębowy stół uginał się pod ciężarem najróżniejszych potraw. Niektóre widziała pierwszy raz w życiu. A jak pachniały!
-       Jeszcze nie przyjechali, zawołałabym cię. – powiedziała gospodyni domu uśmiechając się do niej promiennie.
-        Wiem, ale chciałam ci pomóc…ciociu.
-        Nie musisz tak do nas mówić, ustaliliśmy to…
-        No tak, ale jesteście starsi… - Alicja zarumieniła się
-        Aż tak z nami źle nie jest. Podaj serwetki. Są w pierwszej szufladzie od góry. – odparła śmiejąc się Hermiona.
Nastolatka podeszła do ciemnej, pachnącej drewnem, dębowej komody. Zgodnie ze słowami kobiety w pierwszej szufladzie istotnie były serwetki, oprócz nich dostrzegła maleńkie szkarłatne pudełko ominięte szmaragdową wstążką. Zaintrygowało ją, lecz bez słowa podała to o co była poproszona.
-        Ślicznie wyglądasz…
-        Dziękuję Hermiono – odparła dziewczyna i dodała – Chyba się jednak przebiorę, bo sądząc po ilości tego wszystkiego szykuje się małe przyjęcie.
-        Och.. Nie przesadzaj. Po prostu… moje dzieci wracają. Nie widziałam ich od świąt wielkanocnych. Jak będziesz miała swoje to sama zobaczysz!
-        Wiem, wiem… Chyba już są! – powiedziała wyglądając zza firanki i przełykając głośno ślinę.
Istotnie ze srebrnego forda kombi wysiadł wysoki, rudowłosy mężczyzna i dwójka równie rudych dzieci – chłopakiem i dziewczyną, którzy po chwili witali się głośno z matką w przedpokoju, mówiąc jedne przez drugie. Gdy weszli do salonu, stanęli jak wryci. Alicja zrozumiała – nic im nie powiedzieli. Stali przez parę chwil po prostu na siebie patrząc i staliby tak dłużej, gdyby nie odezwał się Ronald.
-        Co tak stoicie? Podajcie sobie rączki, dzieci!
-        Tato! – żachnęła się Rose.
-        Kim ona jest? – spytał chłopak, uśmiechając się przyjacielsko
-        Nazywam się Alicja Brylska i będę z wami mieszkać – odezwała się tłumiąc emocje.
-        Aha, a czemu? – odezwała się dziewczyna.
-        To jest moja siostra Rose, a ja jestem Hugo. Ale pewnie już to wiesz…
-        Wiem, rodzice dużo o was mówili… I z tego co widzę, wam o mnie zupełnie nic.
Do rozmowy włączyła się Hermiona, jakby chcąc wszystko uporządkować.
-    Alicji mama jest w Azkabanie, za ukrycie magicznych mocy Alicji, która jest czarownicą półkrwi. Dowiedziała się o tym zupełnie niedawno i przez przypadek. Spędzi z wami wakacje w Norze, a we wrześniu pójdzie do Hogwartu.
-        Ekstra! – wyrwało się młodemu Weasley`owi
-        Możemy coś zjeść? Padam z głodu! – odezwał się Ron
-        Jadłeś godzinę temu. – Hermiona spojrzała na niego zdziwiona
-        Wiesz jak te korki zwiększają apetyt?!
Wszyscy się głośno roześmiali, po czym zasiedli do upragnionego posiłku.

***

-        Tato? Mówisz serio? – James spojrzał w stronę Harrego znad zupy cebulowej.
-        Tak, kochani… Alicja spędzi z nami w Weasley`ami wakacje, a następnie pójdzie do Hogwartu. Liczę… eee…. Liczymy, że jej pomożecie.
-        Spoko! – powiedział Albus mrugając do Lily.
-        Mówiliśmy serio! – powiedziała Ginny kręcąc głową z dezaprobatą
-        Postaramy się, szkoda że nas nie uprzedziliście. – spojrzał przepraszającym wzrokiem na matkę najstarszy Potter.
-        To miała być niespodzianka.
-        …coś niespodziewanego. – mruknęła Lily
-        Coś mówiłaś kochanie? – zainteresował się ojciec gładząc prawą ręką niesforne, oprószone delikatną siwizną włosy.
-        Mówiłam, że to dla nas wielka niespodzianka. Nie spodziewaliśmy się… – odparła po czym spokojnie wróciła do jedzenia.
Albus spojrzał na brata. Oboje dobrze wiedzieli co Lily miała tak naprawdę na myśli i w ogóle im się to nie spodobało.  Szczególnie James był niepocieszony – zdał sobie sprawę, że będzie musiał smarkuli przyznać rację. Ooo tak… Ona nie da mu spokoju. Dobrze wiedział, jaka jest uparta, w końcu ma to po matce, jak zwykł mawiać ich ojciec. Uporczywe myśli naśmiewającej się z niego Lily przerwał mu głos matki.
-        … idziemy do Weasley`ów na kolację. Chciałabym abyście poznali od razu Alicję.
-        Dzisiaj?! – wyrwało się Jamesowi zanim zdążył ugryźć się w język.
-        Tak, skarbie. Szkoda, że nie słuchasz o czym rozmawiamy. – odpowiedziała matka posyłając mu karcące spojrzenie.
-        Przepraszam mamo, zastanawiałem się co do tej… - zaczął najstarszy z rodzeństwa
-        …Alicji, braciszku! – weszła mu w słowo siostra
-        Tak… Alicji – dokończył przez zęby, po czym kontynuował  - Na jakim roku ona się znajdzie?
-        Pani Dyrektor zadecydowała, że na III, a to kolejny powód tego byście jej pomogli. Pożyczcie książki, niech się uczy i nadrobi braki. Ma na to całe wakacje… A może tylko wakacje. – Harry uśmiechnął się do rodziny

- Pomożemy, możecie na nas liczyć – zapewnił Albus.

sobota, 2 listopada 2013

XI rozdział

Ostatni tydzień czerwca obfitował w wydarzenia w życiu każdego z bohaterów. Dzieciaki Potterów i Weasleyów zdawały ostatnie egzaminy przed wakacjami. Egzaminy im jakoś poszły, ale byli wyjątkowo niepocieszeni faktem iż, nie dowiedzieli się nic w sprawie tajemniczych pojawień rodziców. Nawet Neville jakoś sobie radził. Nikt nie dowiedział się o tym co się wydarzyło, więc jego reputacja była nadal nienaruszona. Był wdzięczny dzieciakom za umiejętność trzymania języka za zębami. No cóż. Dostał ostrą reprymendę od Harry`ego, ale jakoś się nią nie przejął. Wiedział, że nikt nie czuje tego bólu co on. Nikt. Nie pomyślał o tym, że tak naprawdę nie jest sam w swym bólu. Była osoba, która czuła to samo. Nadal mimo upływu czasu…
***
Życie Alicji z pozoru wyglądało tak samo. Jednak tak naprawdę zmieniło się wszystko. Była bardziej przygaszona, pochmurna i smutna. Niektóre rzeczy robiła mechanicznie. Zdała ostatnie sprawdziany i w końcu mogła pożegnać mury szkoły. Zwyczajnej szkoły. Od września idzie do Hogwartu. Ale najpierw musi się tyle nauczyć! Nadal nie wie czy pójdzie do pierwszej czy do trzeciej klasy. I jeszcze pakowanie. Praktycznie musi zabrać wszystko. Przecież za niecałe trzy dni przyjadą ONI. Tak ich określała. Jej nowa, „zastępcza” rodzina. Zna ich rodziców. Okazali się naprawdę cudownymi ludźmi. Wujek Ron mówi czasami dziwne rzeczy, zupełnie bezmyślnie – ale to naprawdę porządny człowiek. Wszyscy chcą jej pomóc. Dziękowała im za to, ale i tak czuła się źle. Mieszkać u obcych ludzi? Nowa szkoła? Jak sobie poradzi? I najważniejsze, co odpowie Hermionie, Minerwa McGonagall?
***
Stanęła przed gargulcem, który po usłyszeniu hasła zaczął się piąć w górę ukazując kamienne schody. Zatrzymała się dopiero przed dębowymi drzwiami i delikatnie zapukała.
-        Proszę! Ach, witaj Hermiono – dyrektorka uśmiechnęła się do swojej ulubionej byłej uczennicy.
-        Dobry wieczór pani Dyrektor. Mam nadzieję, że nie za późno na wizytę?
-        Ależ, nie.. Wiem co cię sprowadza. A raczej kto. To była głośna sprawa. I przykra.
-        Zgadzam się z panią. I faktycznie, chodzi mi o nią. Czy ma pani dla niej jakąś propozycję?
-        Hmm…  Dziewczynka ma lat 15. Fizycznie jest rozwinięta na tyle aby udać się do klasy trzeciej… Ale ona nie wie kompletnie nic. Nie opanowała nawet podstaw…
-        Sądziłam, że można by jej dać lekcje w wakacje, aby nadrobiła to co jej zabrano. Proszę uwierzyć, jest bystra i wyjątkowo zdolna. –weszła z zdanie Hermiona
-        Jeżeli ty tak mówisz… Ufam twojej opinii. A ty co myślisz Albusie? – Minerwa odwróciła się w stronę obrazu dobrotliwego staruszka.
-        Kochana, uważam że pani Weasley ma całkowitą rację! I dodam iż nie można jej karać wysyłając do pierwszorocznych. Góruje nad nimi prawie pod każdym względem.  Niewątpliwie jest bystra i inteligentna, patrząc na jej matkę…
-        Jest jeden mały problem, o którym muszę powiedzieć. Otóż Alicja ma problem z magią. Jest kompletnie nieskoordynowana. Dodatkowo ta jej zupełnie nie słucha…
***
W tym samym czasie, w pokoju wspólnym Gryfonów Lily robiła coś, co na pewno nie spodobałoby się Jamesowi. Gdyby nie to ,iż sam ją o to poprosił.
-        Ale to będzie ostatni raz! – zaperzył się chłopak przeczesując kruczoczarne włosy.
-        Oczywiiiiście braciszku… - ironicznie odparła siostra dopijając herbatę.
Po chwili zamieszała resztką po czym szybko odwróciła filiżankę do góry dnem na spodek. Czekali odpowiednią chwilę po czym spokojnie ją odwróciła
-        To wygląda jak parasol… - stwierdził James
-        To nie jest na pewno parasol… To jakaś… Jakaś…jakaś… - Lily nie potrafiła dokładnie określić co widzi
-        A nie przypomina wam to ośmiornicy? Patrzcie… Głowa… Ręce… - zaczęła Rose
-        Ośmiornica ma macki… AUĆ! – wtrącił Hugo dostając przy tym gazetą w głowę.
-        W sumie… Może Rose ma rację. Co mówi twoja „mądra” książka o niej?
Lily przewertowała w szukaniu odpowiedniej strony. Gdy znalazła odczytała fragment tekstu:
-        „…znak OŚMIORNICY ukazany w czasie wróżenia oznacza niebezpieczeństwo, które…”
-        Ale jakie?
-        Jest dalej napisane, że to niebezpieczeństwo może się objawiać w różny sposób. Możesz iść i spaść ze schodów...
-        Albo nadchodzi coś poważniejszego… - odezwał się jak dotąd milczący Albus.
-        Co masz na myśli? – spytała Rose
-        Może wojna? Kto to wie? Wiadomo, rodzice nic nie powiedzą bo nie chcą nas martwić…
-        Bracie, nawet tak nie mów… Ojciec wspominał jak było ciężko kiedyś… Zanim się urodziliśmy…
-        No tak, ale był jeden półgłówek który chciał objąć władzę nad światem?
-        Jak na razie dwóch, oczywiście mówię o w miarę współczesnych czasach…
-        Mam nadzieję Albusie, że się mylisz… - Lily spojrzała na brata ze smutkiem w oczach
***
Cichy trzask aportacji przed bramą Hogwartu obwieścił pojawienie się podstarzałego jegomościa. Severus Snape pojawił się w szkole tylko ze względu na prośbę Albusa Dumbledore`a. Nie wyglądał na zadowolonego… Zresztą czy on kiedykolwiek był zadowolony? Miał się do tego spotkać z tą wszystko wiedzącą Granger.. TFU! Weasley… Że ją ktoś chciał! W sumie… Dobrali się jak ślepy z kulawym. Ona zarozumiała, ale jednocześnie diabelnie inteligentna, on – rudy, zawsze w cieniu Wybrańca… W sumie podobno miłość jest ślepa. Prychnął, pokręcił głową i ruszył w stronę oświetlonego zamczyska.
-        Proszę!
-        Witam, Pani Dyrektor… - Snape wszedł witając się głośno z McGonagall, Hermionę natomiast obdarzając łaskawie lekkim, wręcz niezauważalnym skinieniem głowy.
-        Severusie! Sprowadziłem cię, bo wiem że tylko ty potrafisz przyrządzić „braciandum magicales sinceritatem”
-        Oczywiście, że potrafię Albusie. Jestem przecież…
-        …Mistrzem Eliksirów, tak wiemy. Chodzi o Alicję. – przerwała mu Hermiona patrząc hardo w jego oczy.
-        Pan.. Weasley! Widzę, że przez te lata nic się nie nauczyłaś… Jesteś taka sama jak zawsze. Zawzięta i butna…
-        Severusie! Przestań ją ganić, nie ma 15 lat… I nie jest już twoją uczennicą! – dyrektorka przerwała jego monolog.
-        Oczywiście pani dyrektor. – odparł, posyłając jadowite spojrzenie brązowowłosej. – Zrobię ten wywar. Żaden problem.  Dziewczyna będzie go musiała brać codziennie przez miesiąc…
-        Miesięc?! – zdziwiła się dyrektorka.
-        …rano i wieczorem. I wyprzedzając pytania. Eliksir nie ma żadnych skutków ubocznych. No chyba, że halucynacje, wymioty, gorączka, ból całego ciała…
-        Żartuje pan profesor?! Ona ma 15 lat!
Prawdę mówiąc, Severusa Snape`a denerwowanie Hermiony zaczęło bawić, ale był profesjonalistą w każdym calu i odpowiednio to ukrył.
-        Ja nigdy nie żartuję. Jeśli państwo pozwolą to  ich opuszczę i zabiorę się od razu do pracy.
-        Skoro musisz Severusie… Myślałem, że zostaniesz na herbatkę! – Albus uśmiechał się promiennie z obrazu.
-        Przykro mi, sam wiesz jak bardzo jestem zapracowanym człowiekiem.
Ukłonił się po czym bez słowa „wyfrunął” z gabinetu łopocząc szatami.
-        Jak jest decyzja, Minerwo?
-        Albusie, wiem o czym myślisz, ale nie. To nie będzie śmieszne! Alicja Brylska od 1 września będzie uczęszczała na III rok. A braki nadrobi tutaj, w szkole na dodatkowych zajęciach. Załatwię to z nauczycielami. Chociaż niech jeden problem zejdzie z barków tej dziewczyny…

wtorek, 15 października 2013

X rozdział

Czerwcowe dni mijały szybko. Było coraz cieplej i goręcej. Jednak tym razem nie było to związane z porą roku. Zbliżały się ważne wydarzenia, które w duszach i sercach zainteresowanych wprowadzały panikę i strach. Aż nadszedł dzień, w którym zatrzymała się Ziemia. Dzień, który miał być dniem sądu. Zarówno dosłownie jak i w przenośni. Tego bowiem dnia, zarówno Alicja jak i jej matka miały się dowiedzieć jaka czeka je przyszłość.
Pani Brylska nie mogła tej nocy zasnąć, co w tej sytuacji jest zrozumiałe. To dzisiaj miało się odbyć ostateczne przesłuchanie i dzisiaj miał zapaść wyrok. Siedziała w kuchni i popijała kawę. Kolejną tej nocy. W tym samym czasie na pięterku, jej latorośl przewracała się z boku na bok. Miała koszmar. Kolejny tej nocy. A może ten sam… Sama już nie wiedziała. Obudziła się z przeraźliwym wrzaskiem. Usiadła na łóżku i przetarła spoconą twarz. Usłyszała też, krzyk matki z dołu. Spojrzała na zegarek: 5.30. No ładnie.
-        Nic mi nie jest mamo! – odkrzyknęła zwlekając się z  łóżka.
Wstała, ubrała się w ciemne dżinsy, białą bluzkę i marynarkę w czarno-białe pasy. Już i tak by nie zasnęła. Zeszła na dół, nalała sobie kawy do kubka i usiadła koło matki łapiąc ją za dłoń.
-        Już wstałaś? Jest dopiero 6 rano…
-        Mamo, nie martw się będzie dobrze. Jakoś damy sobie radę…
-        Właśnie, jakoś… - powiedziała matka i dodała – Czemu krzyczałaś? Śniło ci się coś?
-        Tak, koszmar… Śniło mi się, że biegnę przez las, dookoła mgła. Odczuwałam przeraźliwe zimno i oddech. Czyjś oddech. Po jakimś czasie przewróciłam się i wiedziałam. Czułam, że to koniec.
-        Ojjj, kochanie… Czasami tak jest. A takie bieganie może oznaczać ucieczkę przed problemami. Sama wiesz, że trochę ich mamy…
-        No tak, Hermiona się odzywała?  - zmieniła temat córka
-        Nie, ale wczoraj jak rozmawiałyśmy przez telefon, to powiedziała , że będzie tam ze mną. A przynajmniej się postara.
-        A ja…
-        Ty masz egzamin, matematyka jest najważniejsza. Hermiona nie byłaby zadowolona.
-        Ale nie pozwoliłaś mi dokończyć… Chodziło mi o to, że jak napiszę sprawdzian to dostanę się do Ministerstwa. Rodzina musi się trzymać razem, przecież…
-        Będę musiała chyba za ciebie kciuki trzymać…
-        Wiesz, co… Wredna jesteś – powiedziała nastolatka i wytknęła do matki język.
Po chwili śmiały się i razem przygotowywały śniadanie, tak jak gdyby nic się miało wydarzyć.
Mniej więcej w tym samym czasie, a może nawet chwileczkę później Hermiona stała i rozmawiała z Harrym na korytarzu przed jego biurem. Nie potrafiła wysiedzieć w domu. Denerwowała się jakby to był jakiś egzamin, albo jakby miała sama stanąć przed sądem.
-        Nie martw się Hermiono, wszystko będzie dobrze… - pocieszał ją przyjaciel, wiedząc jednak, że za bardzo jej nie pomoże.
-        Harry, ja się nie martwię. Ja jestem zdenerwowana.
-        Pamiętaj, że to nie ty tam staniesz…
-        No tak, ale sam wiesz… Zaprzyjaźniłyśmy się. Polubiłyśmy.
-        Wiem to bardzo dobrze Hermiono, ale nie zapominaj kim ona jest, a raczej z jakiej rodziny pochodzi…
-        Ale stare czasy minęły… Nie ma zła itd.
-        A McGonagall, a Potomek? – zniżył ton głosu praktycznie do szeptu
Kobieta westchnęła. Musiała mu przyznać rację. Dodatkowo zawaliła pracę związaną z Zakonem. Praktycznie robili wszystko za nią.
-        Hermiono!!! – rozległ się krzyk na korytarzu
-        Ron, co się stało? – spytał Potter
-        Usłyszałem w windzie, że Marion stanie przed całym Wizengamotem. Nawet Kingsley tam będzie…
-        Znoooowu? – spojrzał na niego chmurnie Harry
-        Ale Harremu się wtedy udało, więc Marion też się musi udać! – Hermiona się zmobilizowała tą informacją. – Muszę lecieć, cześć!
Chłopcy patrzyli z jakim wdziękiem kieruje się w stronę korytarza, jednocześnie wymijając zdziwionego Malfoy`a. Odczekali, aż zniknie za rogiem i spojrzeli na siebie znacząco.
-        Wiesz, co to oznacza Harry?
-        Wiem. Chociaż wolałbym nie.

***
Czas oczekiwania mijał niczym rozciągnięty z gumy. Dłużył się i męczył Alę, która chodziła po korytarzu nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca. W głowie kłębiły jej się wzory matematyczne i mama. Wiedziała, że musi się postarać. Musi. Nie ma innej opcji. Już wybiła dziesiąta i zarówno ona jak i matka wchodziły na salę. Ala nie wiedziała jednak jak poważnie będzie wyglądać ten proces. Dostała arkusz i już wiedziała. Nie będzie prosto. Ale przecież nikt nie mówił, że życie jest proste.
-        Oskarżam Marion Jean Brylską, o to iż z premedytacją, doskonale wiedząc o skutkach swego działania uwięziła moc swej córki oraz oszukała instytucje Czarodziejskiego świata… - czytał akt oskarżenia siwowłosy czarodziej ubrany w czarną szatę.
-        Oskarżona proszę wstać. Czy przyznaje się pani do zarzucanego jej przestępstwa?
-        …Tak, przyznaję się do zarzucanego mi czynu, jednakże nie zrobiłam tego w złej wierze… Kocham swoją córkę i zawsze chciałam dla niej jak najlepiej – powiedziała pewnym głosem patrząc w twarz szefowej Hermiony, bo to ona prowadziła posiedzenie sądu. 
-        Oskarżona może usiąść. Proszę powiedzieć, czym się Pani kierowała popełniając ten czyn…
Odpowiadała na pytania, starając się mówić rzeczowo. Jednakże po jakimś czasie nerwy jej tak wysiadły iż nawet pełne pocieszenia i otuchy spojrzenia Hermiony nie za wiele jej pomagały. Przesłuchano Hermionę, która składała raport w tej sprawie. Teraz pozostało tylko jedno. Wyrok. Sąd ogłosił 15 minut przerwy. To po tym czasie wszystko miało się wyjaśnić.
Alicja wyszła pospiesznie z sali matematycznej. Rozwiązała wszystkie zadania. W jednym jest pewna, że popełniła błąd na sto procent trzech nie jest pewna. Żeby zdać musi mieć dziesięć na piętnaście dobrze. Teraz musi tylko poczekać, aż matematyczka je sprawdzi. Usiadła pod ścianą i zamknęła oczy. Myślami była przy matce. Trzymała za nią kciuki. Musiała się mocno zamyślić, ponieważ  z otępienia wyrwało ją lekkie szarpnięcie za ramię. Spojrzała w górę. To była nauczycielka. Zaprosiła dziewczynę do sali i wskazała na najbliższe krzesło. Gdy obie usiadły spojrzała na nią i powiedziała:
-        Alicjo, zawsze byłaś leniem… Jednakże teraz przeszłaś samą siebie. Jak można zrobić tak podstawowy błąd?! Przecież są to podstawy podstaw. Jak mogłaś... To jest, to jest karygodne! On zaważył na twojej ocenie i zmuszona jestem dać ci tylko 3+...
-        ILE???????!!!!!!
-        3+, na więcej nie zasługujesz…
-        Dziękuuuuję! To wystarczająca… Nawet w najśmielszych snach… Muszę iść, do widzenia! – wykrzyknęła i wybiegła zostawiając w osłupieniu nauczycielkę.

Chciała jak najszybciej dostać się do Ministerstwa. Obiecała matce, że będzie tam z nią. I dotrzyma słowa. Pospiesznie udała się do najbliższego kominka podłączonego do sieci Fiuu i ruszyła. Po chwili znalazła się w Atrium. Przelotem spojrzała na Fontannę i weszła do windy, klikając jednocześnie na odpowiedni przycisk. Zjeżdżając w dół, zatrzymywali się ,a to wpuścić bądź wypuścić jakiegoś czarodzieja albo latające samolociki, które z tego co mówiła jej Hermiona były pocztą wewnętrzną. Ale nie zastanawiała się nad tym głęboko, ponieważ kobiecy głos poinformował ją ,że dotarła do upragnionego celu. Wyszła zza zakrętu i ujrzała to, czego się najbardziej obawiała. Zobaczyła jak jej matkę prowadzi dwóch czarodziejów.
-        Nieeee… Mamo. Obiecałaś… - Alicja nie potrafiła sklecić porządnego zdania.
-        Wiem, kochanie… Ale sąd zadecydował inaczej. Musze ponieść karę.
-        Ile?  - nastolatka spytała z ciężkim sercem
-        Rok… Tylko rok, a może aż rok… Ale damy sobie radę. Ty pójdziesz do szkoły, będziemy pisać do siebie listy.
-        Kocham cię mamo. – pisnęła, po czym jak mała dziewczynka wtuliła w nią.
-        Przepraszamy, że przeszkadzamy w tej rzewnej chwili, ale musimy już iść. Przykro nam.  – odezwał się w końcu jeden z czarodziei zniecierpliwionym głosem.
-        Już, już… -Marion spojrzała na niego przepraszająco, po czym zwróciła się w stronę Pani Weasley - Dbaj  o nią.
Hermiona tylko skinęła głową po czym stanęła koło Alicji. Ostatnim ,co zobaczyły był smutny, jednakże starający się dodać im otuchy wzrok Marion.


______________________________________________________

Tak, wróciłam po dłuższej przerwie. Po pierwsze chciałabym przeprosić osoby, które tutaj wchodzą i czytają. A z tego co widzę, to parę osób się znalazło ;) Ale wiecie, nowy rok akademicki, nowe przedmioty. Dużo pracy przede mną, ale postaram się być. I pisać. Bo to jest moją odskocznią od uczelnianej rzeczywistości.

Po drugie, rozdział ciuteńkę dłuższy. Jak widać Ala zaczyna nowy etap życia, bez matki... Na samym początku chciałam ją uniewinnić, ale stwierdziłam że postąpiła bardzo nie ładnie i musi ponieść karę. Dlatego też tylko rok. A może aż... Kto wie.. Chyba tylko ja :) Nie wiem co o nim sądzicie( o rozdziale w sensie). Liczę się z tym, że nie należy do najlepszych, ale bardzo ciężko mi się go pisało. A w głowie tyle pomysłów na dalszą akcję ^^
Do zobaczenia niedługo :)











Obserwatorzy