wtorek, 24 grudnia 2013

XII rozdział


„…Wszystko się w końcu ułoży. Kocham Cię! Mama.”

Po raz setny czytała list od matki. Kolejny z więzienia, ale pierwszy odkąd zamieszkała w domu państwa Weasley. Spojrzała na zegar wiszący na brzoskwiniowej ścianie. Za jakieś 30 minut ma wrócić wujek Ron z Rose i Hugo, których będzie miała okazję w końcu poznać. Wiedziała jak wyglądają. Salon był pełen rodzinnych, ruchomych fotografii. Podeszła do białej, drewnianej toaletki i przyjrzała się swojemu odbiciu. Lepiej nie będzie – pomyślała i pomalowała usta bezbarwnym błyszczykiem. Nie stroiła się zbytnio. Nawet tego nie lubiła. Założyła luźne spodnie w aztecki wzór i szmaragdową bokserkę. Na sam koniec związała włosy w wysoki kucyk. Zadowolona zeszła na dół, pomóc krzątającej się do obiadu Hermionie. Gdy weszła do jadalni oniemiała. Masywny, dębowy stół uginał się pod ciężarem najróżniejszych potraw. Niektóre widziała pierwszy raz w życiu. A jak pachniały!
-       Jeszcze nie przyjechali, zawołałabym cię. – powiedziała gospodyni domu uśmiechając się do niej promiennie.
-        Wiem, ale chciałam ci pomóc…ciociu.
-        Nie musisz tak do nas mówić, ustaliliśmy to…
-        No tak, ale jesteście starsi… - Alicja zarumieniła się
-        Aż tak z nami źle nie jest. Podaj serwetki. Są w pierwszej szufladzie od góry. – odparła śmiejąc się Hermiona.
Nastolatka podeszła do ciemnej, pachnącej drewnem, dębowej komody. Zgodnie ze słowami kobiety w pierwszej szufladzie istotnie były serwetki, oprócz nich dostrzegła maleńkie szkarłatne pudełko ominięte szmaragdową wstążką. Zaintrygowało ją, lecz bez słowa podała to o co była poproszona.
-        Ślicznie wyglądasz…
-        Dziękuję Hermiono – odparła dziewczyna i dodała – Chyba się jednak przebiorę, bo sądząc po ilości tego wszystkiego szykuje się małe przyjęcie.
-        Och.. Nie przesadzaj. Po prostu… moje dzieci wracają. Nie widziałam ich od świąt wielkanocnych. Jak będziesz miała swoje to sama zobaczysz!
-        Wiem, wiem… Chyba już są! – powiedziała wyglądając zza firanki i przełykając głośno ślinę.
Istotnie ze srebrnego forda kombi wysiadł wysoki, rudowłosy mężczyzna i dwójka równie rudych dzieci – chłopakiem i dziewczyną, którzy po chwili witali się głośno z matką w przedpokoju, mówiąc jedne przez drugie. Gdy weszli do salonu, stanęli jak wryci. Alicja zrozumiała – nic im nie powiedzieli. Stali przez parę chwil po prostu na siebie patrząc i staliby tak dłużej, gdyby nie odezwał się Ronald.
-        Co tak stoicie? Podajcie sobie rączki, dzieci!
-        Tato! – żachnęła się Rose.
-        Kim ona jest? – spytał chłopak, uśmiechając się przyjacielsko
-        Nazywam się Alicja Brylska i będę z wami mieszkać – odezwała się tłumiąc emocje.
-        Aha, a czemu? – odezwała się dziewczyna.
-        To jest moja siostra Rose, a ja jestem Hugo. Ale pewnie już to wiesz…
-        Wiem, rodzice dużo o was mówili… I z tego co widzę, wam o mnie zupełnie nic.
Do rozmowy włączyła się Hermiona, jakby chcąc wszystko uporządkować.
-    Alicji mama jest w Azkabanie, za ukrycie magicznych mocy Alicji, która jest czarownicą półkrwi. Dowiedziała się o tym zupełnie niedawno i przez przypadek. Spędzi z wami wakacje w Norze, a we wrześniu pójdzie do Hogwartu.
-        Ekstra! – wyrwało się młodemu Weasley`owi
-        Możemy coś zjeść? Padam z głodu! – odezwał się Ron
-        Jadłeś godzinę temu. – Hermiona spojrzała na niego zdziwiona
-        Wiesz jak te korki zwiększają apetyt?!
Wszyscy się głośno roześmiali, po czym zasiedli do upragnionego posiłku.

***

-        Tato? Mówisz serio? – James spojrzał w stronę Harrego znad zupy cebulowej.
-        Tak, kochani… Alicja spędzi z nami w Weasley`ami wakacje, a następnie pójdzie do Hogwartu. Liczę… eee…. Liczymy, że jej pomożecie.
-        Spoko! – powiedział Albus mrugając do Lily.
-        Mówiliśmy serio! – powiedziała Ginny kręcąc głową z dezaprobatą
-        Postaramy się, szkoda że nas nie uprzedziliście. – spojrzał przepraszającym wzrokiem na matkę najstarszy Potter.
-        To miała być niespodzianka.
-        …coś niespodziewanego. – mruknęła Lily
-        Coś mówiłaś kochanie? – zainteresował się ojciec gładząc prawą ręką niesforne, oprószone delikatną siwizną włosy.
-        Mówiłam, że to dla nas wielka niespodzianka. Nie spodziewaliśmy się… – odparła po czym spokojnie wróciła do jedzenia.
Albus spojrzał na brata. Oboje dobrze wiedzieli co Lily miała tak naprawdę na myśli i w ogóle im się to nie spodobało.  Szczególnie James był niepocieszony – zdał sobie sprawę, że będzie musiał smarkuli przyznać rację. Ooo tak… Ona nie da mu spokoju. Dobrze wiedział, jaka jest uparta, w końcu ma to po matce, jak zwykł mawiać ich ojciec. Uporczywe myśli naśmiewającej się z niego Lily przerwał mu głos matki.
-        … idziemy do Weasley`ów na kolację. Chciałabym abyście poznali od razu Alicję.
-        Dzisiaj?! – wyrwało się Jamesowi zanim zdążył ugryźć się w język.
-        Tak, skarbie. Szkoda, że nie słuchasz o czym rozmawiamy. – odpowiedziała matka posyłając mu karcące spojrzenie.
-        Przepraszam mamo, zastanawiałem się co do tej… - zaczął najstarszy z rodzeństwa
-        …Alicji, braciszku! – weszła mu w słowo siostra
-        Tak… Alicji – dokończył przez zęby, po czym kontynuował  - Na jakim roku ona się znajdzie?
-        Pani Dyrektor zadecydowała, że na III, a to kolejny powód tego byście jej pomogli. Pożyczcie książki, niech się uczy i nadrobi braki. Ma na to całe wakacje… A może tylko wakacje. – Harry uśmiechnął się do rodziny

- Pomożemy, możecie na nas liczyć – zapewnił Albus.

1 komentarz:

Komentarz ZAWSZE mile widziany
oczywiście nie w postaci SPAM-u
Ale sugestii, przemyśleń, pozdrowień, pytań...
Spam - SKŁADZIK FILCHA!
Enjoy!

Obserwatorzy