-
Córeczko zjesz coś? – kobieta krzyknęła
w stronę schodów do zbiegającej po nich córki
-
A jak myślisz? Jestem już i tak spóźniona!
-
Miłego dnia! Króliczku!
-
Mamo - dziewczyna się cofnęła – Ile razy
mam ci powtarzać żebyś nie wołała na mnie króliczku, nie mam 5 lat! Dla twojej
informacji mam 10 lat więcej. Paaa!
-
Króliczku!!!!!!!! Kanapki!!!!!!
Dziewczyna pokręciła głową jednakże wzięła kanapki i
spoglądają z przerażeniem na zegarek wybiegła z mieszkania głośno przy tym
trzaskając drzwiami.
I tak wyglądał każdy dzień Alicji. Zwykłej 15-latki.
A przynajmniej każdy poranek. Zawsze w biegu. Nic nie zapowiadało nadciągającej
katastrofy ,która nieuchronnie wisiała w powietrzu chociaż ona jeszcze o tym
nie wiedziała.
Gdy dotarła do szkoły oczywiście nasłuchała się od
matematyczki i wyleciała za drzwi. To było do przewidzenia. Pani profesor nie
znosi spóźnialstwa, jedzenia na lekcji i otrzymywania złych ocen z jej
przedmiotu, który uważała za najważniejszy na świecie.
Alicja należała właśnie do jej ulubienic. Nie dość
,że się notorycznie spóźniała, przez co wylatywała za drzwi, to jeszcze
otrzymywała praktycznie same jedynki. Noo raz na jakiś czas udało jej się
dostać dwa. Ale to tylko wtedy gdy nie pokłóciła się z koleżanką z ławki i dała
jej coś ściągnąć. Ale o tym cii…
Dziewczyna była tak przyzwyczajona do takich
sytuacji, że nie wzruszał jej zupełnie zaciekawiony wzrok uczniów mijających
klasę. Spojrzała z wyższością i wzruszyła ramionami siadając pod ścianą. Już
miała wyciągnąć kanapki gdy drzwi klasy otworzyły się z hukiem.
-
Brylska! Co to ma być?! Znowu jedynka? Jak
zamierzasz zdać do następnej klasy?– matematyczka wściekle podała jej
sprawdzian i zamknęła z hukiem drzwi.
Nastolatka westchnęła. Znowu to samo. A obiecała
matce, że tym razem się postara. Cóż mówi się trudno. Jakoś to jej wyjaśni,
wytłumaczy. Na razie nie ma do tego głowy, bo jest straszliwie głodna.
Westchnęła ponownie i zabrała się za jedzenie kanapek, modląc się aby pani
profesor ponownie nie otworzyła drzwi.
W tym samym czasie
Harry żegnał się pospiesznie z rodziną i udał do pracy. Gdy wyskoczył z kominka
omal nie wpadł na Ronalda, który dosłownie tuż przed nim z niego wyskoczył.
-
Jak to przeżyłeś? – Ron zapytał po
uściśnięciu ręki
-
Ale co?
-
Nooo… - Ron zniżył głos do teatralnego
szeptu - Baby! Hermiona mówiła, że moja matka nawet wpadła.
-
Wiesz stary, lata praktyki. – Harry z
trudem powstrzymał śmiech.
Reszta czasu minęła mu na słuchaniu marudzenia Rona
na temat sterty papierów które musi wypełnić. I oczywiście zastanawianiu się
dlaczego McGonagall wznawia Zakon. Nie spodziewali się ,że odpowiedź znajduje
się bliżej niż przypuszczają.
Profesor McGonagall
zawzięcie sprawdzała eseje z
transmutacji. Musiała czymś zająć myśli. Mimo swego sędziwego wieku i podpierania się laską, była aktywnym
nauczycielem jak i dyrektorem. Odmówiła sobie niestety z żalem opieki nad
Gryfonami, na rzecz Neville`a Longbottoma. Który świetnie sprawdzał się zarówno
jako nauczyciel jak i właśnie opiekun. Ceniła go, do tego stopnia iż za jakiś planowała mianować go swoim
zastępcą. Ale to musi jeszcze poczekać. Na razie mają inny problem.
-
Ekhm…
-
Albusie? Dowiedziałeś się czegoś od
Severusa? – spytała nawet nie podnosząc głowy znad papierów.
-
Pani Dyrektor, jak zwykle przenikliwa.
Skąd się domyśliłaś? – Albus uśmiechał się dobrotliwie.
-
Przecież Snape…
-
Severus… - wtrącił Dumbledore, ale
zamilkł widząc spojrzenie McGonagall.
-
…Severus Snape był twoim
najwierniejszym, ufałeś mu jak nikt z nas. Tylko ty znałeś całą prawdę. O nim.
O Lily… I to on tylko dla ciebie służył Czarnemu Panu!
-
Zgadza się Minerwo, całkowicie się
zgadzam! Ale przykro mi Severus nie umiał mi pomóc. A przynajmniej nie w tym
momencie.
-
Mogłam się tego spodziewać. To musi być
coś nowego i niespotykanego.
-
Niekoniecznie, ale poradzimy sobie.
Kochana! I jak, znalazłaś kogoś na zastępstwo starego Slughorna?
-
Niestety nie… Dodatkowo Horacy właśnie
mi przysłał sowę z informacją o odejściu na emeryturę. Muszę poszukać kogoś
nowego. Może jakiś jego wybitny uczeń?
-
A ja wiem, a ja wiem! – Dumbledore z
uśmiechem dziecka zaklaskał z wrażenia. – Znasz mnie. Mam rozwiązanie na każdą
okazję. Twój nowy nauczyciel eliksirów powinien pojawić się u ciebie za jakąś
godzinę.
-
Albusie, jesteś nieoceniony! –
McGonagall odpowiedziała z uśmiechem i dodała patrząc na obraz i jego
dobrotliwą twarz – Brakuje nam tu ciebie…
Staruszek tylko się uśmiechnął. Nie chciał
przeszkadzać. Poza tym czekał ją szok. I nie tylko ją.
Dzień upływał szybko.
Do czasu wf-u, drugiego ulubionego przedmiotu Ali. Była kompletnie
nieskoordynowana. Wydawało się momentami, że nogi i ręce ze sobą nie
współpracuję. Jakby były częściami innego ciała. Zawsze ostatnia, dzięki niej
jej drużyna przegrywała. Oczywiście bolało to ją, ale była dumna i nie
pokazywała swej słabości. Przecież nazywa się Brylska. Nie da sobie w kaszę
dmuchać. Nie ona. Godzina lekcyjna upływała w żółwim tempie. Skok w
dal. Żaden skok nie wyszedł jej poprawnie. Spalony. I kolejny. I następny.
Ostatnia szansa. Tym razem na ocenę. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i
ustabilizowała emocje. Musi dać radę. Chociaż ten jeden jedyny raz. Chociaż
niech dzisiaj się jej to uda. Otworzyła oczy i ruszyła. Biegnie coraz szybciej.
Czuje rytm swego serca. Odbija się i….
W tym momencie rozległo
się pukanie do gabinetu dyrektora. Minerwa zebrała plik esejów, odłożyła teczki
z innymi dokumentami. Całą sobą przygotowała się na poznanie niespodzianki
Albusa Dumbledora.
-
Wejść! – powiedziała momentalnie się
prostując i patrząc w stronę drzwi
Drzwi się otworzyły i przybyły wszedł łopocząc swą
szatą. Dyrektorka otworzyła szeroko oczy i z jej ust wydobył się wrzask pełen
zgrozy i przerażenia.
-
Szanowana pani dyrektor, spokojnie.
Wszystko wyjaśnię. – przybysz odezwał się i zamknął za sobą drzwi dodając przy
tym. – Mogę usiąść?
-
Siadaj…. Proszę. – McGonagall
wychrypiała zrezygnowanym głosem jednocześnie spoglądając w ramy byłego
dyrektora, które były puste. Gdyby nie żył, udusiłabym go pomyślała i ponownie spojrzała na przybysza.
Super! I nie mogę się domyślić, kto ma być nauczycielem... Malfoy? xd
OdpowiedzUsuńHmm, też się zastanawiam kim jest ten nowy nauczycielem eliksirów.
OdpowiedzUsuńCiekawe. Bardzo ciekawe. Podoba mi się. ; )
"ciekawe. bardzo ciekawe." --> tak zaleciało Ollivanderem <3
UsuńWitaj! Jeśli chcesz poznać tajniki trudnej przyjaźni damsko-męskiej, zapraszam: www.mallory.blogujaca.pl
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Krótki ten rozdział. Chyba taka sama długość jak prolog.
OdpowiedzUsuńTeż sądzę, że nowym nauczycielem eliksirów jest Malfoy. Ale mogę się mylić, a autorka może nas zaskoczyć :).
Alicja to chyba mugolka? W przeciwnym razie dostałby list z Hogwartu.
Ciekawe, co jest takiego ważnego, że McGonagall zwołuje Zakon Feniksa?
Myślę, że jakby ucieczka z Śmierciożercy z Azkabanu, to Harry wiedziałby o tym pierwszy.
A może to całe zebranie, będzie poświęcone Alicji.
Ciekawe, ciekawe. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam.
http://pieczecie--magii.blogspot.com/
Naprawdę fajne opowiadanie, jestem niesamowicie ciekawa kogóż to Albus postanowił wkręcić jako nauczyciela, że Minerwa mało zawału nie dostała ;d
OdpowiedzUsuńPS. lubię tą melodyjkę w tle ; )